Matema to małe, ale bogate historycznie i kulturowo miasteczko położone na północnym brzegu jeziora Niasa (znanego również jako jezioro Malawi). Słynie z piaszczystych plaż i otaczających je zielonych gór, które nadają spokojny i niemal dziewiczy klimat w porównaniu z bardziej zurbanizowanymi obszarami kraju.
Miasto leży na terenie ojczyzny ludu Nyakyusa, grupy etnicznej posługującej się językiem bantu, silnie zakorzenionej w regionie. Matema stanowiła miejsce gdzie ich tradycyjny styl życia zetknął się z wpływami przybyszów z zewnątrz, szczególnie w okresie kolonialnym i misyjnym.
Pod koniec XIX i na początku XX wieku chrześcijańscy misjonarze, zwłaszcza z Niemiec, a później z innych części Europy, zakładali w Matemie misje. Jedną z najbardziej znaczących była Misja Morawska, która odegrała kluczową rolę w rozwoju religijnym, edukacyjnym i medycznym regionu. Misja przyczyniła się do budowy szkół i szpitala, które do dziś służą lokalnej społeczności.
Obecnie, rybołówstwo i drobne rolnictwo stanowią podstawę lokalnej gospodarki, a samo jezioro jest ważnym źródłem pożywienia. W ostatnich latach Matema zyskuje na popularności jako ośrodek turystyczny, ale wciąż króluje tu spokój.
Jezioro Nyasa
Jezioro Nyasa, znane również jako Jezioro Malawi w Malawi i Jezioro Niassa w Mozambiku, jest trzecim co do wielkości jeziorem Afryki pod względem powierzchni i drugim najgłębszym po Jeziorze Tanganika. Rozciąga się na długości ponad 560 km i osiąga głębokość ponad 700 metrów. Do Tanzanii należy północno-wschodnie wybrzeże z Matemą, które jest jednym z najspokojniejszych i najmniej uczęszczanych przez turystów punktów dostępu.
Jezioro słynie z niezwykłej różnorodności ryb, zwłaszcza pielęgnicowatych – barwnej grupy ryb niespotykanej nigdzie indziej na Ziemi. W jeziorze żyje ponad 800 gatunków, z których wiele cieszy się popularnością w akwariach na całym świecie. Jezioro jest również domem dla krokodyli, hipopotamów (choć rzadziej spotykanych w pobliżu Matemy) oraz wielu gatunków ptaków, takich jak orły afrykańskie i czaple.
Wzdłuż brzegu rozsiane są wioski rybackie, a tradycyjne łodzie (często wyrzeźbione z bali) są powszechnym widokiem. Czyste wody i piaszczyste plaże sprawiają, że jest to idealne miejsce do pływania. Między Malawi a Tanzanią istnieje długotrwały, ale stosunkowo spokojnu=y spór graniczny dotyczący dokładnej granicy na jeziorze.

Jak tam dotrzeć?
Aby dotrzeć do Matemy, najpierw musisz udać się do Mbeya, najbliższego dużego miasta.
Krok 1: Dotrzyj do Mbeya
Samolotem: Najszybszym sposobem jest lot na międzynarodowe lotnisko Songwe, oddalone o około 25 kilometrów od miasta Mbeya. Regularnie odbywają się tu loty z Dar es Salaam i innych dużych miast Tanzanii.
Drogą: Do Mbeya można również dojechać samochodem lub autobusem dalekobieżnym. Miasto jest dobrze skomunikowane, a droga z Dar es Salaam jest popularna i w niezłym stanie.
Pociągiem: Inną opcją jest skorzystanie z kolei TAZARA, która łączy Dar es Salaam z Mbeyą. Jest wolniejsza, ale może być malowniczym i ciekawym sposobem podróżowania.
Krok 2: Podróż z Mbeya do Matemy
Gdy już znajdziesz się w Mbeya, do Matemy jest koilejne 130 km.
Transport publiczny: Jeśli szukasz niedrogiej opcji, możesz wsiąść do autobusu lub minibusa. Będziesz podróżować tak, jak robią to lokalski.
Samochodem: Wynajęcie samochodu lub prywatnego kierowcy to wygodniejsza, ale droższa opcja. Podróż trwa około 2,5 – 3 godziny, a trasa wiedzie przez malownicze krajobrazy, małe miasteczka i pola uprawne.
Alternatywa promem
Prom łączy Matemę z zatoką Mbamba, ale trudno jest znaleźć informacje o rozkładzie. Spacerując po plaży, zapytałem kilka osób i każda podała mi inną godzinę wypłynięcia. Przy odpowiedniej determinacji, jestem pewien, że musi to być wspaniała przygoda, mimo że podróż może trwać około 24 godzin. Chętnie się na to zdecyduję następnym razem!


Najlepszy czas na wizytę
Najlepszą porą na odwiedzenie Matemy jest pora sucha, która trwa od czerwca do października. Niebo jest przeważnie bezchmurne, temperatury przyjemne, a wilgotność powietrza niska. Idealny czas na relaks nad jeziorem, wędrówki po górach lub siedzenie na plaży.
Jezioro Nyasa jest spokojne i przejrzyste, co czyni je idealnym miejscem do pływania, snorkelingu i fotografowania. Drogi są przejezdne, zwłaszcza na odcinku między Mbeya – Matema, który może być błotnisty podczas ulewnych deszczy w innych okresach.
Od listopada do maja trwa pora deszczowa. Jest wtedy bardziej zielono, ale deszcze bywają ulewne. Odwiedziłem to miejsce w drugiej połowie maja i każdego popołudnia była burza, ale zazwyczaj nie trwała długo.
Gdzie się zatrzymać?
Postanowiłem pójść do Centrum Luterańskiego i poprosić tam o pokój. Mieli jeden wolny, ale cena początkowo była dość absurdalna. Na szczęście udało mi się wynegocjować 50% zniżkę i zapłacić 40.000 TZS za pokój z wiatrakiem. Nie działał on zbyt dobrze, więc poprosiłem o inny, który został dostarczony do mojego pokoju i był znacznie mocniejszy. Śniadanie nie było wliczone w cenę, ale lokalizacja była świetna, a bungalow znajdował się praktycznie przy samej plaży.
Jeśli potrzebujesz większego komfortu, wypróbuj Palazzo Garden Resort lub Landmark Hotel Matema Beach.
Moje doświadczenie
Nie udało mi się obudzić na wschód słońca, mimo że taki był plan. Na szczęście zarezerwowałem dwie noce w Matemie, więc była jeszcze jedna szansa! Chyba hałas wentylatorów w moim pokoju był głośniejszy niż budzik 🙂
Zamiast tego poszedłem wzdłuż brzegu jeziora w kierunku miejsca oznaczonego na Mapy.com jako punkt widokowy hipopotamów. Nie widziałem żadnych dzikich zwierząt, ale w powietrzu unosił się specyficzny zapach, który czułem już wcześniej w Parku Narodowym Serengeti. Myślę, że hipopotamy nie były za daleko! Prawdopodobnie odpoczywały w górnym biegu rzeki, ale nie było tam ścieżki.

Aby łatwo dotrzeć do punktu widokowego, wystarczy podążać wzdłuż brzegu:
Potem poszedłem do wodospadu Matema i co to była za wędrówka. Pierwszy odcinek był łatwy i prowadził przez wioskę. O dziwo, nie spotkałem nikogo, kto chciałby zostać moim przewodnikiem, więc kontynuowałem solo. Wkrótce musiałem przekroczyć strumień i wspiąć się trochę po skałach. Nic trudnego, ale moje buty były zdecydowanie za śliskie. Zrób sobie przysługę i załóż buty z dobrą przyczepnością!
Dogonili mnie dwaj młodzi chłopcy, a ja poszedłem za nimi. Skakali z kamienia na kamień jak kozice, więc wkrótce zostałem w tyle. Przestałem też próbować zachować suche buty i po prostu wszedłem do wody.

Dotarłem do podnóża wodospadu, ale ostatni odcinek wymagał podciągnięcia się na linie. Nie było to łatwe i następnego dnia bolały mnie mięśnie! Widoki były jednak tego warte, a wodospad był naprawdę ładny, z małym basenem u podnóża. Idealny na szybką kąpiel.
Wróciłem tą samą drogą i znowu kogoś spotkałem. Tym razem był to miejscowy, który niósł jakieś rzeczy w dużej torbie i wracał do wioski. Był bardzo miły i widziałem, że od czasu do czasu się oglądał i sprawdzał, co się ze mną dzieje i czy idę dobrą drogą.
Po dotarciu do głównej drogi kontynuowałem wędrówkę w kierunku wioski Ikombe. Szlak momentami był bardzo zarośnięty i wątpiłem, czy to dobry pomysł, ale oczywiście mój upór nie pozwolił mi się poddać i parłem dalej, aż w końcu dotarłem na miejsce.

Zaraz po tym podszedł do mnie facet i zaproponował, że zabierze mnie z powrotem do Matemy swoim czułnem. Właśnie na to liczyłem, więc po wynegocjowaniu ceny (20.000 TZS), ruszyliśmy w drogę. Niestety, wtedy zaczęło się najgorsze.
Facet zaczął nalegać, żeby pokazać mi wioskę, swój dom i całą resztę. Kiedy w końcu wskoczyliśmy do czułna, zatrzymał się przy jakiejś obskurnej jaskini, a potem chciał się zatrzymać ponownie przy jakichś wodospadach, ale stanowczo odmówiłem. Cały czas coś mówił do mnie w swahili, czasami pokazując gest, który, jak sądziłem, miał oznaczać, że chce więcej pieniędzy. Nie podobało mi się jego agresywne zachowanie i postanowiłem, że nie dostanie ani szylinga więcej niż się umówiliśmy.
Potem kilka razy podał mi wiosło, mówiąc, żebym spróbował wiosłować sam, ale po jednej próbie nie miałem ochoty kontynuować. Po prostu nie rozumiał, co znaczy „nie”. Kajak wydawał się bardzo niestabilny, a ja chciałem po prostu wrócić do Matemy bez żadnych zbędnych przygód po drodze. Kiedy zbliżaliśmy się do „portu”, poprosiłem go, żeby mnie tam wysadził. Kiedy dałem mu pieniądze, zaczął krzyczeć i chyba przeklinać. Po prostu oddaliłem się, całkowicie go ignorując!

Szedłem plażą z powrotem do hotelu, ale na niebie zbierały się bardzo ciemne chmury, a wiatr się wzmagał. Za kilka minut miał zacząć się ulewny deszcz. Nie widziałem żadnego miejsca, gdzie mógłbym się schować, poza pobliskim domem. Poszedłem tam i spotkałem dwie osoby siedzące na werandzie, więc zapytałem, czy mogę poczekać chwilę pod dachem, aż burza się skończy. Odpowiedziały mi uśmiechy i potwierdzenie, że jestem mile widziany.
Po kilku minutach zaprosili mnie na posiłek. W środku domu była kobieta, prawdopodobnie młoda żona właściciela lub jego córka. Przyniosła wiadro wody i polała nam nią ręce, a wkrótce podała ugali z rybą i fasolą. Jedzenie było naprawdę smaczne! Nieczęsto w Tanzanii można doświadczyć prawdziwej gościnności bez proszenia o coś w zamian. Mężczyzna mówił dość dobrze po angielsku, choć nie był zbyt rozmowny.
Kiedy deszcz ustał, pożegnałem się i wróciłem do swojego pokoju, zatrzymując się po drodze, żeby kupić chipsi mayai na kolację. Myślałem o tym, jak szybko sytuacja może się zmienić. Od niemiłego doświadczenia w czułnie, po bardzo serdeczny posiłek z nieznajomymi. To właśnie dlatego uwielbiam być w drodze!
W nocy wyszedłem zobaczyć nocne niebo pełne gwiazd i wow, to było niesamowite! Ustawiłem też mnóstwo budzików, żeby tym razem nie przegapić wschodu słońca. To był kolejny wspaniały spektakl natury!