Tag

aborygeni

Browsing

Nazwa parku pochodzi od Góry Kościuszki, która wznosi się na wysokość 2.228 metrów n.p.m., będąc tym samym najwyższym szczytem w Australii. Najlepszym sposobem na poznanie okolicy oczywiście trekking! Miłośnicy przyrody doświadczą alpejskich widoków, krystalicznie czystych strumieni, jezior polodowcowych oraz zabytkowych schronisk.

Na północnym krańcu parku narodowego znajdują się jaskinie Yarrangobilly. Wapień pochodzi sprzed 440 milionów lat. Imponujące miejsce do odkrycia z dodatkową możliwością relaksu w naturalnym basenie termalnym. Nie zapomnij o stroju kąpielowym!

Zimą, Park Narodowy Kościuszki jest jednym z najlepszych miejsc do uprawiania narciarstwa. Wszystkie ośrodki alpejskie w Nowej Południowej Walii znajdują się właśnie tu: Perisher Blue, Charlotte Pass, Thredbo i Mt Selwyn.

Jaskinie Yarrangobilly oraz basen termalny

Najpierw zatrzymałem się przy Yarrangobilly Caves Visitor Centre, aby kupić 24-godzinny bilet do parku narodowego. Kosztuje on 17 USD za pojazd na dzień (24 godziny) i obejmuje bezpłatny wstęp do niektórych jaskiń w okolicy.

Jaskinie Yarrangobilly to doskonałe przykłady zjawisk krasowych, ponieważ powstały na skutek rozpuszczania skał przez wodę. Dostarczają dowody zmian klimatycznych, powodzi, susz, pożarów, działalności zwierząt i ludzi. Niesamowita historia w jednym miejscu! Poradzono mi by najpierw odwiedzić jaskinię South Glory i dokładnie tak zrobiłem.

Jest ona największą jaskinią w w kompleksie Yarrangobilly w Parku Narodowym Kościuszki. Z parkingu do Łuku Chwały (Glory Arch), który jest niczym wejście do innego świata, prowadzi 500-metrowy szlak pieszy. Rzeka Yarrangobilly płynie w dole skarpy.

Fakt, że wnętrze jaskini zwiedza się samodzielnie, czyni całe przeżycie o wiele bardziej interesującym niż zwykłe podążanie za grupą. Byłem w środku zupełnie sam i przejście do wyjścia z przystankami na przeczytania tablic informacyjnych zajęło mi około pół godziny. Czujniki ruchu włączają kolejne światła, ale mimo wszystko warto mieć własną latarkę by zajrzeć w niedoświetlone kąty. Co więcej, średnia temperatura w jaskini wynosi około 10°C, więc weź ze sobą coś ciepłego.

Po wizycie w South Glory Cave dobrym pomysłem jest przejście Castle Cave Walk z widokiem na wapienne klify oraz wąwóz Mill Creek i dalej do Castle Cave. Trasa w dwie strony to około 3,2 km i nie powinna zająć więcej niż godzinę. Szczegółową mapę szlaku można znaleźć na stronie Parków Narodowych NSW.

Jeśli jeden krótki szlak to za mało, wróć w kierunku parkingu i dalej podążaj trasą Yarrangobilly River Walk. To łatwa 3-kilometrowa pętla nad rzeką z ciekawym przystankiem po drodze – basenem termalnym. Temperatura wody utrzymuje się na stałym poziomie 27°C. Nie zapomnij stroju kąpielowego oraz ręcznika! Fajnie było się zrelaksować i odświeżyć ciało, zwłaszcza po wizycie w chłodnej i wilgotnej jaskini. Szczegółową mapę szlaku można znaleźć na stronie Parków Narodowych NSW.

Glory Farm Walk to kolejne krótkie przedłużenie spaceru po okolicy. Szlak ma 2,8 km długości (w dwie strony) i biegnie wzdłuż rzeki Yarrangobilly do miejsca, w którym znajdowała się farma Henry’ego Harris’a. Pod koniec XIX wieku zaopatrywał on w mięso i warzywa górników z miejscowości Kiandra.

W okolicy jest więcej jaskiń: Jillabenan, Jersey oraz North Glory. Pierwszą można zwiedzać z przewodnikiem i jest to najmniejsza z jaskiń Yarrangobilly. Nie zdecydowałem się na jej odkrycie, ponieważ South Glory Cave w pełni zaspokoiła moje oczekiwania wobec stalagmitów i stalaktytów 🙂 Jersey Cave i North Glory Cave są zamknięte do odwołania.

Po dłuższej niż początkowo planowanej wizycie w jaskiniach Yarrangobilly nadszedł czas, aby ruszyć w kierunku miejscowości Thredbo, oddalonej o ponad 2 godziny.

Góra Kościuszki (Main Range Walk)

Poza sezonem narciarskim w Thredbo nie ma zbyt wiele do roboty. Zaliczyłem krótki spacer, ale potem po prostu udałem się na kemping Ngarigo, który znajduje się wzdłuż drogi Alpine Way. Jest to dość kameralne miejsce i zaparkowany był tam tylko jeden inny kamper. Nie mam pojęcia, jaka była temperatura w nocy, ale było cholernie zimno! Zdecydowanie najzimniejsza noc w Australii podczas mojej podróży. W ruch poszły koc, śpiwór oraz bluzy i czapka.

Wstałem o świcie i wyruszyłem bez śniadania. Nie spodziewałem się, że będę musiał kiedykolwiek włączać ogrzewanie w Australii, ale przednia szyba była oszroniona! Dojazd na parking na końcu Drogi Kościuszki zajął mi około godziny. Po śniadaniu spakowałem plecak i ruszyłem szlakiem ‘Summit Track‘. Odległość do szczytu to 9,3 km (około 2 godziny), ale chciałem wracać inną drogą, pokonując tym samym szlak ‘Main Range Walk‘. To 22-kilometrowa pętla, która teoretycznie powinna zająć 7-9 godzin, ale w moim przypadku było to raczej 5-6 godzin.

Poranek był bardzo zimny, ale słońce szybko wschodziło coraz wyżej i wyżej, ogrzewając powietrze. Małe strumienie wzdłuż szlaku zamarzły, a w wyższych partiach gór widoczny był śnieg. Zdecydowanie nie spodziewałam się takich widoków w Australii!

Krajobraz wyrzeźbiony przez lodowiec w Parku Narodowym Kościuszki
Kosciuszko National Park
Pod koniec maja poranki mogą być dość zimne!
Zamarznięta woda wzdłuż szlaku
Kosciuszko National Park
Alpejskie łąki

Przekroczyłem rzekę Snowy, a następnie, 6 km od początku szlaku, minąłem budynek Seaman’s Hut, który pełni funkcję schronienia na wypadek zmiany pogody. Przełęcz Rawson oddalona jest o kolejne 1,7 km. Tutaj przyszedł czas na skręcenie w prawo i ostatnie podejście na Górę Kościuszki.

Została ona tak nazwana przez polskiego podróżnika Pawła Edmunda Strzeleckiego, który jako pierwszy zdobył szczyt w 1840 roku. Generała Tadeusza Kościuszki przedstawiać nie trzeba – był polskim bohaterem oraz wybitną postacią rewolucji amerykańskiej. Sylwetka góry rzekomo przypominała miejsce jego pochówku.

Kosciuszko National Park
Zbliżając się do szczytu
Kosciuszko National Park
Widoki ze szczytu Góry Kościuszki

Z daleka góra wcale nie wygląda imponująco. Ale przy słonecznej pogodzie widoki z 2228 m n.p.m. są na tyle przyzwoite, że usprawiedliwiają wysiłek 🙂 Szczerze mówiąc, krajobraz tutaj jest kompletnie inny od tego, z którym miałem do czynienia w innych częściach Australii. A może po prostu zbyt przywykłem do pustyni i oceanu?

Kontynuacja wędrówki na szlaku Main Range Walk
Trekking po śniegu? Dlaczego nie!
Księżyc wiszący nad górą
Kosciuszko National Park
Część szlaku prowadzi po metalowej platformie
Szlak Main Range Walk jest bardzo urokliwy!
Fantastyczne alpejskie widoki
Kosciuszko National Park
Szlak pokryty śniegiem
Widoki ze szlaku Main Range Track
Kosciuszko National Park
Unikalne australijskie krajobrazy w Parku Narodowym Kościuszki

Zacząłem zejście tą samą drogą, ale krótko po tym skręciłem w lewo na szlak prowadzący w kierunku przełęczy Muellers i dalej do przełęczy Northcote. Stąd już tylko rzut beretem do jeziora Albina. Można również przejść dodatkowy szlak poboczny do jeziora Blue Lake, co zdecydowanie polecam.

Nie jestem pewien, jakie są zasady biwakowania w Parku Narodowym Kościuszki, ale widziałem dwa namioty rozbite w malowniczych miejscach. Z pewnością noce są zimne, ale wyobraź sobie to niebo pełne gwiazd! Jeśli rozważasz kemping, sprawdź najpierw stronę Parków Narodowych NSW i upewnij się, że jest to dozwolone.

Po przekroczeniu strumyka Carruthers Creek szlak prowadzi do miejsca gdzie strumyk Club Lake Creek wpływa do rzeki Snowy. Pozostało ostatnie dość strome podejście zanim znalazłem się z powrotem na parking.

Wyspy Tiwi, zwane „wyspami uśmiechów”, leżą zdecydowanie poza głównym szlakiem, którym podążają turyści zwiedzający Terytorium Północne. Największe wioski znajdują się na wyspach Melville i Bathurst, około 80 km od Darwin. Pozostałe 9 wysp są znacznie mniejsze i niezamieszkałe. Populacja wynosi około 2500 osób, z czego prawie 90% to Aborygeni.

Uważa się, że Aborygeni zamieszkują obszar znany dziś jako Wyspa Tiwi od co najmniej 40 000 lat.

Tiwi Islands, Northern Territory, Australia
Tiwi Islands, Northern Territory, Australia

Pierwsza brytyjska osada została założona w 1824 r., ale przetrwała tylko 5 lat z powodu konfliktów. W 1910 roku na Wyspie Bathurst utworzono rezerwat Aborygenów, do którego przybyli katoliccy misjonarze. Nie trzeba dodawać, że miało to znaczący wpływ na lokalną kulturę, tworząc interesującą mieszankę wierzeń Aborygenów z religią chrześcijańską. Tradycyjny kościół nadal można zobaczyć w Wurrumiyanga, tuż obok przystani promowej.

Dziś, wyspy ponownie należą do tradycyjnych właścicieli i są zarządzane przez Tiwi Islands Land Council.

Jak dotrzeć na Wyspy Tiwi?

Podróżowanie gdziekolwiek dalej niż główna osada Wurrumiyanga na wyspie Bathurst wymaga specjalnego pozwolenia wydawanego przez Tiwi Islands Land Council, co nie cieszy się dużym zainteresowaniem turystów.

Dlatego najlepszym sposobem jest udanie się na całodniową wycieczkę z przewodnikiem lub po prostu zakup biletów na prom obsługiwany przez SeaLink i udanie się tam na własną rękę. W takich przypadkach pozwolenie nie jest potrzebne. Oczywiście wybrałem tę drugą opcję i było świetnie, choć z pewnością lokalny przewodnik pomógłby w pełni poznać kulturę Aborygenów.

Bilety na prom kosztuje 60 AUD w jedną stronę, a ceny zorganizowanych wycieczek wahają się od 190 AUD do 350 AUD.

Podróż promem trwa 2,5 godziny w jedną stronę. Sprawdź rozkład rejsów SeaLink, ponieważ nie odbywają się one codziennie (w momencie pisania artykułu jest to czwartek, piątek i niedziela).

Prom odpływa z Darwin o 11:15 i rusza w drogę powrotną 15:15, co daje mniej niż 2 godziny na wyspie. To niewiele, ale wystarczy, aby poczuć atmosferę tej małej społeczności oraz zwiedzić galerie sztuki i muzeum.

Znacznie droższą alternatywą jest przelot samolotem. Podróż na wyspę Bathurst z Darwin zajmuje 30 minut, ale taka przyjemność kosztuje ok. 175 AUD w jedną stronę.

Sztuka i kultura

Tubylcy mieszkający na wyspie są znani ze swojej unikalnej sztuki oraz rzemiosła. Jest to idealne miejsce na zakup pamiątek i przedmiotów do dekoracji domu: ceramiki, rzeźb w drewnie, farbowanych muszli, ale także tekstyliów i odzieży.

W Wurrumiyanga znajdują się trzy centra sztuki, muzeum, stara dzielnica katolickich misjonarzy oraz cmentarz z palami Pukamani, informującymi o miejscach pochówku.

Muzeum Patakijiyali

Niesamowite miejsce do poznania bogatej kultury Aborygenów. Pięknie udekorowane pomieszczenia prezentują tradycyjną sztukę i rzeźby przedstawiające Czas Snu, a także stare fotografie, historię misji katolickiej, czasy II wojny światowej, lokalnych sportowców oraz florę i faunę wysp.

Tiwi Islands, Northern Territory
Tiwi Islands, Northern Territory

Tiwi Design

Warszat sprzedający obrazy na płótnie i korze, tkaniny z sitodrukiem wykonywanym w tradycyjny sposób (można samemu zrobić nadruk na koszulce), ceramikę oraz rzeźby z drewna, brązu i szkła.

Tiwi Islands, Northern Territory

Tradycyjny Kościół

Miałem duże szczęście, ponieważ przez kościołem zbieralali się tubylcy, goście, ciekawscy turyści … i psy wesoło biegające miedzy nogami ich wszystkcich. Za kilka minut rozpoczynał się ślub! Wyglądało to na wielkie wydarzenie, ponieważ cała wioska zebrała się właśnie tutaj, aby świętować wspólnie. Centra sztuki zostały czasowo zamknięte, muzeum było wciąż otwarte, ale pozostawione bez nadzoru.

Zdecydowanie był to najciekawszy punkt mojej podróży na Wyspy Tiwi i niesamowita okazja do przyjżenia się lokalnej społeczności. Co więcej, czułem się tu bardzo mile widziany i mogłem swobodnie uwiecznić te chwile na fotografiach.

Nguiu Catholic Church Precinct

Zabudowa przy kościele katolickim została założona przez biskupa Francisa Xaviera Gsella MSC w 1940 r. Obejmuje ona budynki wykonane z drewna, takie jak kościół św. Teresy, plebania i budka radiowa.

Cmentarz & pale Pukamani

Pale Pukumani (również zwane tutini) są wykonane z rzeźbionego drewna i malowane naturalnymi pigmentami przedstawiającymi życie i podróż duchową zmarłego. Następnie umieszcza się je wokół miejsca pochówku, ponieważ uważa się, że duch znajduje się w pobliżu ciała. Rytuał odbywający sie przy grobie obejmuje taniec, muzykę i sztukę oraz ma na celu poprowadzić ducha do zaświatów. Malowane linie i kropki są również nakładane na ciała żyjących, aby stały się niewidoczne. Po ceremonii pale pozostawia się na swoim miejscu.

Rytuały wywodzi się z opowieści o Purrukapali z Czasu Snu, która wyjaśnia jak śmierć pojawiła się w kulturze Tiwi poprzez miłość, zdradę i wściekłość.

Purrukapali miał żonę o imieniu Bima i syna o imieniu Jinani. Pewnego dnia Bima zostawiła syna w cieniu drzewa, aby mogła spędzić trochę czasu sam na sam ze swoim kochankiem, bratem Purrukapali. Niestety czas płynął szybko i cień zniknął, pozostawiając młodego Jinani wystawionego na palące słońce i nieuchronną śmierć.

Purukaparli był tak zdruzgotany, że zaatakował i zranił brata, który uciekł do niebios i stał się księżycem. Potem wziął syna i niósł go w ramionach, zmierzając ku morzu i własnej zagładzie W tym momencie oświadczył, że nikt nie uniknie śmierci. Bima stała się ptakiem, którego płaczliwe okrzyki można usłyszeć w nocy.

Mania piłki nożnej

Futbol australijski został wprowadzony przez misjonarzy i jest zdecydowanie najpopularniejszym sportem na wyspach. Każdego marca w Wurrumiyanga na wyspie Bathurst odbywa się finał Tiwi Islands Football League, który przyciąga tysiące widzów. Drużyny rywalizują w porze deszczowej, od października do marca.

Czy było warto?

Zdecydowanie tak. Chociaż mój czas spędzony na wyspie był mocno ograniczony przez rozkład promów, miałem okazję poznać lokalną kulturę Aborygenów i zrozumieć ich sztukę i wierzenia. Bez wątpienia najciekawszą atrakcją był ślub, podczas którego mogłem zobaczyć całą wioskę gromadzącą się, aby wspólnie świętować. Ze względu na izolację od Australii kontynentalnej, społeczność wydaje się być ze sobą mocno związana i takie wydarzenia sprawiają, że jest to widoczne gołym okiem.